Zwykło się postrzegać największe firmy jako dinozaury, w których sieć decyzyjna jest tak skomplikowana, że do wymiany żarówki trzeba uzyskać zgodę trzech kierowników, sanepidu, komendanta straży pożarnej i przedstawić zaświadczenie o przebytym w tym celu szkoleniu.W takich warunkach wprowadzenie jakichkolwiek innowacji zakrawa na niemożliwe.Z tego założenia wyszedł też Mathew Sweezey z ClickZ, postanowił jednak nie poprzestawać na stereotypach i sprawdzić, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości. Wnioski zdają się założeniom zaprzeczać i…potwierdzać je jednocześnie.
Mathew uderzył na sam szczyt, biorąc do swojego badania firmy z listy Fortune 500.
Celem badania było sprawdzenie, jak firmy z tej grupy dostosowały się do zmienionej rzeczywistości biznesowej, głównie w zakresie zarządzania leadami.
Wyniki przedstawia poniższa grafika:
Najważniejsze wnioski, jakie możemy wyciągnąć z tych badań, wskazuja na fakt, że z korporacjami nie jest aż tak źle – 25% z nich korzysta z systemów klasy Marketing Automation. W odniesieniu do ilości firm korzystających z MA ogółem (13%) jest to znakomity wynik. Z samej konieczności obserwacji leadów zdają sobie sprawę niemal wszyscy- 97% ma wdrożone jakiekolwiek narzędzia pomiaru odwiedzeń. Z drugiej strony, szokujące jest to, że nie jest to 100% – aż 15 z największych firm świata nie ma nawet Google Analitycsa, nie wie więc kompletnie ile osób odwiedza ich stronę internetową!
Powiew poprzedniej epoki czuć za to w przypadku formularzy – zaledwie 25% firm stosuje je do generowania leadów. Niestety, aż 72% firm ma w nich ponad 10 pytań, rekordziści zadają ich aż 28. W sytuacji, w której najlepsze efekty dają formularze zawierające tylko email i imię jest to strzał w kolano. Trudno jednak liczyć na zmianę sytuacji – wprowadzenie jedynie słusznych w takim przypadku formularzy progresywnych wymaga zastosowania identyfikacji leadów – a tej większość gigantów po prostu nie stosuje.
Można więc powiedzieć – jest lepiej niż myśleliśmy, ale gorzej, niż mogłoby być.